Przechodząc obok tego baru schowanego w wąskiej uliczce na Barcelonecie, pewnie nigdy nie wpadlibyście na pomysł, aby tam zajrzeć… A już na pewno nie powiedzielibyście, że my byśmy chcieli wam to miejsce polecić. W środku panuje dość niecodzienna atmosfera: jest ciasno i dość..brudno. Stoi się na papierkach od kanapek, przeciska się do baru przez tłum ludzi i można zostać łatwo polanym Szampanem. TAK! To tu!
Can Paixano – La Xampanyeria Barcelona to miejsce, w którym można spróbować katalońskiej wersji szampana o dość mylącej nazwie – Cava. Do wyboru mamy kilka rodzajów szampana w cenach ok.1€ za kieliszek. Bar serwuje także Entrepans, czyli rodzaj kanapki, na gorąco lub zimno, do wyboru z mięsem (lomo), chorizo, kaszanką (butifara) z dodatkiem sera (queso). Jedzenie, chociaż proste, jest wyśmienite, a smak Cava’y doskonale je dopełnia. Miejsce specyficzne, na pewno warte odwiedzenia ze względu na swój unikalny klimat! Polecamy również sklep, w którym można zakupic butelki Cava oraz różne rodzaje wędlin.
więcej zdjęć dostępnych po kliknięciu w powyższy obrazek
Adres: Carrer de la Reina Cristina 7
Godziny otwarcia – od poniedziałku do soboty (w niedzielę i święta nieczynne):
Bar – 09.00-22:30,
Sklep – 09:00 do 15:00 i od 15:30 do 20:00
Witam ponownie, jak ostatnio wspominałem – jestem w Barcelonie 🙂 narodziło się jednak i to już po pierwszym dniu pobytu pytanie do prowadzących… Jako znawcy tematu, pewnie możecie polecić jakąś dobrą kawę, znaczy się cave… za dużo ich jest… pomożecie?
Ja polecam różową, czyli Rosado. To ta, którą widać na zdjęciach. Ma słodki posmak. Gdy przywiozłam ją do Polski zniknęła w mgnieniu oka. Dla koneserów dobry będzie brut, ale on ma już dość mocny smak. Pozdrawiamy!
Te serwetki i wykałaczki na podłodze nie świadczą o zaniedbaniu, jest to hiszpańska tradycja, praktykowana po zakończeniu wędrówki po smakach. Możemy śmiało zrzucić na podłogę serwetki, na których podawane są hiszpańskie tapas lub patyczki, na które kompozycje były nabite – na podstawie ich liczby, określany jest rachunek za udany wieczór.
Może i jest w tym miejscu bar ale na pewno nazywa się inaczej i jest otwarty w innych godzinach (nie jest otwarty przed 11)
cudne miejsce 🙂
Tez bylismy w ten weekend – niestety w tym miejscu jest jakis inny bar ( nazwa na litere M… nie pamietam dokladnie)
stalism yw miejscu gdzie wskazywalo google maps
Do Xampayeria trudno trafić. Nie ma szyldu, nie ma menu przy drzwiach. Jeśli knajpa jest zamknięta to po prostu stoi się przed ogromną drewnianą bramą i nawet można nie wiedzieć, że to to. Mam nadzieję, że następnym razem uda się Wam tam dotrzeć.
Byliśmy w Can Paixano – 2 dni temu – 8 maja 2015 r. Lokal faktycznie bardzo na uboczu i prawie go nie widać. Ale Cava…… Tam trzeba pójść i spróbować. Takie szybkie tapas na stojąco w drodze z plaży 🙂
Lokal świetny, okupowany głównie przez miejscowych – schowany na uboczu, przed tłumu turystów i to jego bardzo duża zaleta:). Za pierwszym razem trudno się było wbić do środka – tyle było w nim osób. Po chwili jednak udało się dotrzeć do baru – gdzie na szklanym bufecie czekały puste kieliszki, czekające na swoją kolej:) Żeby zamówić kieliszek cavy – najlepszej jaką piliśmy w Barcelonie – powinno się domówić jakieś tapas – co z miłą chęcią uczyniliśmy. Po dwóch kolejkach cavy i kilku przekąskach (dla grupy 6 osób), nasz rachunek opiewał na kwotę ok. 25 euro (kieliszek cavy kosztuje trochę ponad euro, tapasy to koszt rzędu 2-5 euro). Co ciekawe na końcu tego niewielkiego lokalu znajduje się sklep, w ramach którego można zakupić degustowane wcześniej trunki. Ku naszemu zdziwieniu butelka cavy kosztowała od 2,5 do 5 euro – obowiązkowo trzeba zabrać ze sobą przynajmniej jedną butelkę. Heheh – my nie mogąc się zdecydować wynieśliśmy ze sobą chyba 8 butelek – ale na prawdę warto. Próbowaliśmy też cavy kupionej w markecie za ok. 3 euro – niestety nie umywała się do tej z Can Paixano. BARDZO POLECAM TO MIEJSCE:)
Wspaniałe miejsce, nawet czekanie pod drzwiami ma swój urok, podnosi temperaturę i zwiększa apetyt na Cavę. Zresztą nie trwa długo. Osobiście polecam Cavę extra i brut nature, nie pijam słodkich alkoholi.Ale drzwi nie są już drewniane, tylko przeszklone, szyldu nadal nie ma. W środku mnóstwo młodzieży, miejscowej, dwie starsze panie były traktowane o ogromną życzliwością i pomocą. Przydała się ta pomoc bo nie bardzo było gdzie postawić kieliszek w tłumie.Posunęli się, rozstąpili w przejściu i mogłyśmy spokojnie oddać się przyjemności degustacji. Było po 15-tej, nie wyobrażam sobie tłumów przedwieczornych.
Obeszliśmy cały kwartał dookoła i śladu po tym lokalu nie ma. Chyba został zlikwidowany, może przeniesiony. Teraz jest tam sieciówka Green. Szkoda bo narobiliście nam smaku 🙁
Lokal jest. Być może akurat było zamknięte. Wtedy brama jest zasunięta i rzeczywiście wygląda, jakby śladu po lokalu nie było 🙂